Jak wspomniałam wczoraj w drogerii Hebe miało odbyć się
spotkanie z wizażystką marki Bell. Byłam, widziałam...że nic się nie działo.
Była pani, był stand (w ogóle nie oznaczony), a na standzie kosmetyki Eveline.
Zero zainteresowania ze strony klientek. Ja też się nie odważyłam, bo nie
pozwolę się malować kosmetykami, którymi malowane były przede mną setki osób.
Nie lubię i nie pozwolę.
Natomiast pokusiłam się o Lip Tint od Bell. Za całe 9,99 zł.
Wybrałam nr 2 (z pośród 5). Szkoda,że wybór kolorów jest tak skromny i do tego
dostępne odcienie są dość nienaturalne. Domyślam się, że chodzi tutaj o moc
pigmentu, gdyż farbka (nie błyszczyk, nie pomadka) pozostaje na ustach ok. 4-5
godzin! Wżera się w usta, dając matowy efekt.
Nakładanie jest przyjemne. Aplikator jest dość długi lecz wąski co czyni
go bardzo precyzyjnym. Bardzo miłe jest uczucie nakładania kosmetyku J
choć przy pierwszej aplikacji troszkę mnie usta zaszczypały. Nie mniej jednak
bardzo to cudo polubiłam i jutro wybieram się po inne odcienie. Może pokuszę
się też o podobny produkt Meybelline dla porównania? Zobaczymy J
Próbka na dłoni
I ślad jaki pozostawia
Używałyście tego kosmetyku? Może używacie lub macie ochotę go wypróbować?
Jutro natomiast zapraszam na opowieść o złocie :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za komentarz. Odwiedzam każdą osobę zostawiającą po sobie ślad ;) Reklamy i zaproszenia nie będą publikowane.